One Shot: Klaroline ''Stay with me'' [030]


Para: Klaroline
Gatunek: Fantasy, Romans
Miejsce akcji: Mystic Falls, częściowo Nowy Orlean
Autor: Shrew


Wsiadł do auta, tak szybko, jak tylko mógł. Wiedział, że go nie powinno tam być, ale nie mógł postąpić inaczej. Musiał tam być. Mimo że wiedział, że nie był tam mile widziany. Minął tabliczkę ''Witamy w Mystic Falls'', zaparkował swój samochód, z którego wysiadł i wszedł do środka. Martwił się, że wyłączy człowieczeństwo. Obawiał się tego, że ta silna młoda wampirzyca złamie się po tym i pozbawi się uczuć. Nie chciał tego.
Wszedł do kościoła i zajął miejsce. Zauważył ją w czarnej sukience, właśnie weszła na środek i zaczęła wypowiadać swoją przemowę. Niklaus domyślał się, że blondynka spędziła kilka godzin, żeby jej mowa była dopracowana. Wszystko musiało być perfekcyjne. W jej oczach widział rozpacz, co nie dziwiło go. Właśnie straciła swoją ukochaną matkę, którą kochała całym sercem. Później zaczęła śpiewać, miała głos jak anioł. Ona była aniołem w ciele demona. Klaus ją kochał, mimo że ona tego nie odwzajemniała. Przyrzekł, że będzie na nią czekać, nawet jeśli będzie to miało trwać wieczność. Mieli dużo czasu, w końcu byli nieśmiertelni. Dla niej warto było czekać.
Caroline zauważyła go, siedział wśród innych opłakujących Elizabeth Forbes. W duchu dziękowała mu, że przyjechał. Doceniała to. Wiedziała już, czego chce, a tylko on mógł jej to dać. Była już gotowa na nowości. Pragnęła wyjechać i zapomnieć o Mystic Falls. Pragnęła być przy jego boku, zawsze i na wieczność. Kochała go. Zrozumiała to, gdy on znikł z jej życia. Już wiedziała, że się zakochała w niebezpiecznej hybrydzie, jednak ona się go nie bała. Przy nim mogła czuć się bezpiecznie. Klaus był dla niej idealny. Oboje byli tacy sami na swój sposób.
Po ceremonii podeszła do niego i uśmiechnęła się delikatnie, jednak w tym uśmiechu krył się ból.
– Dziękuję, że przyjechałeś, Klaus – oznajmiła, łamiącym się głosem. – Doceniam to.
– Moje kondolencje, Caroline. Przykro mi z powodu twojej mamy – wypowiedział. Cały czas patrzył na nią z czułością. Nie chciał jej widzieć w takim opłakanym stanie. To łamało mu serce. – Jesteś piękna jak anioł, a aniołowie czasem muszą spać, żeby potem się wnieść w górę, od tego mają skrzydła – wyznał.
– Ładne – powiedziała, przekrzywiając głowę. – Brakuje mi jej – dodała, a po jej policzku spłynęła jedna łza, którą starł Niklaus. – Jeszcze niedawno była w domu, a teraz nigdy już nie wróci.
– Ludzie umierają, odchodzą – rzekł Klaus. – Życie wampira takie już jest. Każdy przez to przechodził, przywykniesz do tego. Masz całą wieczność.
– Wiem, jednak nie sądziłam, że tak szybko stracę mamę – szepnęła blondynka. – Ona umarła tak wcześnie. Jak byłam mała, to zawsze mi powtarzała, że trzeba kochać ludzi, bo oni tak szybko odchodzą. Nie sądziłam, że ona tak szybko odejdzie. – Jej oczy się zaszkliły. – Najpierw straciłam ojca, który gardził wampirami. Nienawidził ich, nienawidził tego, kim się stałam. Byłam dla niego potworem. Praktycznie nigdy go nie było w moim życiu. Jak byłam małą dziewczynką, nie mogłam zrozumieć, dlaczego zostawił mnie i moją mamę dla innego faceta. Nienawidziłam go, tak sobie wmawiałam. Powinnam go znienawidzić, gdy mnie torturował, myślał, że może mnie naprawić z bycia wampirem. Powinnam go nienawidzić, ale nie potrafiłam. Kochałam go, był moim ojcem. – Przetarła policzki od łez i kontynuowała swoją wypowiedź. – Teraz straciłam moją mamę. Dbała o mnie, chciała dla mnie jak najlepiej. Nienawidziła wampirów, ale nie przekreśliła mnie, gdy dowiedziała się, że jej córka jest potworem. Od dziecka mówiono jej, że wampiry nie mają uczuć, że wampiry się zabija. Bolało mnie serce, gdy patrzyła na mnie, jakbym nie była jej córką. Byłam dla niej wtedy potworem, jednak po jakimś czasie pogodziła się z tym, kim się stałam. Zaakceptowała mnie, taką, jaką byłam. Kochała mnie, a ja kochałam ją. Teraz jej nie ma. Straciłam ją.
Spojrzała na Niklausa, który uważnie ją słuchał, nie przerywając jej. Musiała komuś wyznać o swoich uczuciach, a Klaus okazał się dobrym słuchaczem. Nie wiedziała, czemu wcześniej widziała w nim potwora, jak sama była taka sama. Byli podobni, jednak ona miała pomocną dłoń, a Klaus odpychał od siebie innych. Potrzebował kogoś, przy kim stanie się lepszy. Caroline była gotowa, żeby mu pomóc. Teraz rozumiała, że w jakiś sposób siebie dopełniali.
– Klaus? – zapytała po chwili.
– Tak, kochana?
Mimowolnie się uśmiechnęła, słysząc zwrot, którym się do niej zwrócił. Uwielbiała to.
– Zabierz mnie stąd. Nie chcę już tutaj być – oznajmiła.
– Oczywiście – odparł z uśmiechem. – Zapraszam – dodał, otwierając jej drzwi od swojego samochodu. Caroline zajęła miejsce, a przed kierownicą usiadł Niklaus. – Do twojego domu? – spytał, przewidując, że blondynka właśnie chce tam się udać, jednak odpowiedź była inna.
– Nie – powiedziała. – Do Nowego Orleanu. – Z uśmiechem patrzyła, jak jeden kącik jego ust uniósł się leniwie do góry. – Mówiłeś, że to miasto jest przepiękne. Zapomniałeś, że miałeś mi pokazać, jak to miasto jest urokliwe?
– Nie zapomniałem – odpowiedział. – Zapewniam cię, że Nowy Orlean ci się spodoba. Zasługujesz, żeby zobaczyć cały świat.
Niklaus odpalił swój samochód, a następnie wyruszył w drogę. Ciszę w środku przerwał cichutki głosik blondynki.
– Klaus, kocham cię – wyznała prosto z serca, a pierwotny się uśmiechnął. Wreszcie się przyznała do tego uczucia, teraz miał wszystko, co chciał. Miał ją i nie chciał jej nigdy stracić. Teraz w jego mrocznym życiu rozjaśniły się jasne barwy, które były ze strony młodej wampirzycy.
Złapał ją za rękę i dalszą drogę przesiedzieli w urokliwej ciszy. Nawet nie przeszkadzało mu, gdy w radiu leciały ulubione popowe kawałki, które Caroline uwielbiała. Z uśmiechem patrzył na rozpromienioną twarz dziewczyny, która jeszcze rano cierpiała po śmierci swojej matki. Była szczęśliwa, że ma Klausa. On powodował, że chciało jej się uśmiechać. Jej mama nie chciałaby, żeby płakała nad jej śmiercią, nie czuje się winna, że tak szybko się pozbierała. Nadal brakowało jej kochanej Elizabeth Forbes. Starała się myśleć, że jej mama jest obok niej i szczęśliwa obserwuje szczęście swojej córki.
– Witaj w Nowym Orleanie, kochana – powiedział Niklaus, a Caroline z uśmiechem obserwowała urokliwe miasto.
– Jest tutaj pięknie. Mam ochotę nigdy nie opuszczać tego miasta.
Z czułością spojrzała na pierwotnego.
– Więc nie opuszczaj. Zostań ze mną na zawsze – rzekł Klaus. Pragnął mieć ją na wieczność, niczego innego nie pragnął tak jak jej.
– Dobrze, zostanę – odpowiedziała – dlatego, że cię kocham, Niklausie Mikaelsonie – wypowiedziała. Swoje drobne dłonie położyła na jego policzkach, a po chwili złączyła ich usta. Ten pocałunek miał znaczyć obietnicę, którą mu złożyła. Nie miała już zamiaru go zostawiać. Nie chciała tego.
– Kocham cię, Caroline.
– Wiem – odpowiedziała.
Właśnie rozpoczęli nowy rozdział w swoim wampirzym życiu.

***
Hejka! ♥
Uwielbiam Klaroline. Oni są the best.
Coś za często używam zwrotu ''the best'' XD
Może ktoś też ich lubi? Fajnie byłoby, gdy ktoś zamówił zamówienie do Klaroline.
Ja do niczego nie namawiam heh A może namawiam? XD
Zapraszam do komentowania kochani
Pozdrawiam

Komentarze

  1. Ja jajakoś tak KLAROLINE nie bardzo XD
    Wolę Damona i Elenę zdecydowanie i Katherine z Stefanem i Damonem ❤
    Damon - kocham go 😍😍😍
    Dobra, konieccc
    Podoba mi sie ten os
    Mimo ze nie przepadam za tym parringiem
    😅
    Pa pa, kochana 💕💕

    OdpowiedzUsuń
  2. Zrobiłan przerwę w nauce bo i proszę jest OS ❤
    To bylo piękne. Jakoś ta para mnie nie podnieca ale pięknie piszesz xd
    Lece się uczyć
    Sciskam


    A. ania

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz