One Shot: Doktryna [051]

Crossover: American McGee's Alice (Alice: Madness Returns) & Assassin's Creed: Syndicate.
Gatunek: Fanfiction, Romans.
Uwagi: Crossover, Pairring, Dark fic.
Autor: Red.

Mężczyzna stał niespokojnie, czekając na bliźniaków. Ich spóźnialstwo często go denerwowało, szczególnie gdy mieli wrócić do pociągu po misji. Mieli powyprowadzać dzieciaki z fabryk Starricka i jeszcze nie wrócili.
Chodził w kółko po wagonie. Był cierpliwy piętnaście minut temu, ale teraz zawładnął nim niepokój. Martwił się o pannę Frye. No i o Jacoba, oczywiście. Ale o Evie, bliźniaczkę dwudziestojednolatka, martwił się odrobinkę bardziej.
— Panie Green. — Uśmiechnęła się, wchodząc wraz z bratem do wagonu.
— Nareszcie! — Wyrzucił ręce w górę. — Zacząłem się o was poważnie martwić.
— Spokojnie, Greenie. — Jacob poklepał Henry'ego po ramieniu.
— Przecież nie jestem niespokojny. — Parsknął niespokojnym śmiechem. — Mam dla was kolejną misję.
— Greenie, przebiegnij się parę razy po fabryce wielkości dwudziestu takich pociągów jak ten, a potem jeszcze dobiegnij do pociągu i weź bądź niezmęczony, wtedy porozmawiamy. — Mężczyzna rzucił się na kanapę, chcąc odpocząć. Siostra popatrzyła na niego gniewnie. — No co?
— Jaka to misja? — zwróciła się w stronę Greena.
— Chodzi tu o dziewczynę, asasyna z krwi i templariuszkę z doktryny.
— Alice Liddell? — przerwała mu nagle.
— Alice Liddell? Nie może być! — Wstał z kanapy i podszedł bliżej siostry.
— Nawet nie wiesz, kto to jest. — Popatrzyła na niego, unosząc brwi.
— Ani trochę.


Sądząc po jego minie, był zadowolony z usługi. Zaś ona chciała, by ta usługa była ostatnim wspomnieniem w jego życiu.

Wpierw wykorzystana i znieważona, a potem zindoktrynowana i sprzedana za marne grosze do burdelu. Uroki wiktoriańskiej Anglii i życia w dzielnicach nędzy. Po prostu wymarzona praca, nie ma co. Ladacznica, zarabiająca nie więcej jak robotnik na budowie lub w fabrykach Starrick Telegraph Company.

Powoli pochyliła się nad uchem klienta. Srebrny wisiorek z czerwonym krzyżem muskał delikatnie jego klatkę piersiową. Pomrukiwał cicho, dopóki nie poczuł bólu, jaki przeszył jego ciało i smaku krwi, która wypełniła jego usta. Ostrze złotego sztyletu Zakonu Templariuszy zostało wbite w jego brzuch kilkanaście razy.

Nie miała odwagi zabić człowieka, który wyrządził jej krzywdę. Jej i dzieciom, które były jego podopiecznymi. Miała zaś odwagę zabić każdego klienta, który przyszedł do niej więcej niż raz.

Usłyszała ciche oklaski. Odwróciła głowę. W drzwiach stała para. Nieznani jej kobieta i mężczyzna.
— Widziałaś jego minę, słodka siostro? — rzekł w stronę kobiety.
— Oczywiście, najdroższy bracie.
— Kim jesteście? — Wstała, podchodząc do nich.
— Jeżeli teraz będziesz cicho i przestaniesz mnie podniecać, to załatwimy ci nową pracę. Ale błagamy, zamknij się, nie krzycz i po prostu za nami idź — zwrócił się do czarnowłosej.
— Dobra, chodźmy.


Dotarli z powrotem do pociągu Skokierów. Henry był niezwykle zadowolony faktem, iż nie robiła żadnych problemów i po prostu z nimi poszła, choć fakt, takie postępowanie w wielu przypadkach byłoby nieostrożne i mogłoby się skończyć naprawdę źle.

Nakazał bliźniakom wyjść z wagonu i zostawić ich samych. Przekonanie rodzeństwa do tego nie było łatwe, ale na szczęście mu się udało.
— Henry Green, a może raczej Jayadeep Mir?
— Na szczęście spotykamy się ponownie.
— Dlaczego nie wcześniej? — Spojrzała Hindusowi głęboko w oczy.
— Nie mogłem — rzekł po chwili ciszy.
— Jasne. — Parsknęła, wyśmiewając go. — Czego ode mnie chcesz?
— Pomocy.
— Nie pomagam asasynom.
— Ale ja pomagam dawnej przyjaciółce po indoktrynacji. — Zielonooka odwróciła wzrok.
— A więc? — Westchnęła.
— Łaski mi nie robisz.
— Tak, nie robię. — Kiwnęła głową. — W czym mam ci pomóc?
— Skorumpowani włodarze Londynu muszą zostać powstrzymani.
— Kto?
— Crawford Starrick, Lucy Thorne, Pearl Attaway...
— Ale głównie, Jayadeep, głównie.
— Starrick. Przez swój status społeczny, fakt rządzenia gangiem i przynależeniu do Templariuszy ma w garści cały Londyn. Szczególnie slumsy. Jeżeli coś z tym nie zrobimy to...
— Chcesz, żebym zdradziła swój Zakon?
— W pewnym sensie zdradziłaś już Bractwo, więc wte czy we wte nie zrobi wielkiej różnicy.
— Na tym polega doktryna.
----------------------------------------------------------------------------------
Już tłumaczę.
To jest jakby prolog, ale One Shot, ale nadal prolog. No i trochę reklama. Ale to tak ociupinkę. 
Prolog do „Doktryny” jako One Shot? A dlaczego nie? 
Jeżeli ktoś chce być na bieżąco i chce przeczytać całe opowiadanie, to odsyłam tu: https://www.wattpad.com/story/131217014-doktryna.

Zapraszam do dawania opinii, może jakichś rad, no i do składania zamówień!
~Red.

Komentarze