One Shot: Klaroline "The Queen In Her Place" [076]


Para: Caroline & Klaus (Klaroline)
Serial: Pamiętniki Wampirów/The Originals
Gatunek: Obyczajowy, Fantasy
Miejsce akcji: Nowy Orlean
Uwagi: One Shot jest związany z poprzednim Os'em
ale nie trzeba znać tamtego, żeby ten przeczytać. 
Jak na One Shot o wampirach, to ten jest tak trochę ludzki.
Autor: Shrew

Słońce świeciło, wpadając do rozwalonego pokoju pierwotnego, rozświetlając bałagan, który dwoje kochanków zrobiło, gdy całą noc świętowali swoją miłość. Jego serce się radowało, kiedy miał ją przy sobie. W końcu jego królowa była na swoim miejscu, przy jego boku, mimo że nie panował nad Nowym Orleanem, ale on miał coś więcej, niż Marcel mógł wymarzyć. Miał swoją królową, to ona powodowała, że był w swoim królestwie. Miał córkę, którą kochał, a do tego posiadał wyjątkową wampirzycę. Teraz nie potrzebował być królem, jego królowa dawała mu więcej szczęścia, niż mógłby pomyśleć. To ona prowadziła go do uzdrowienia, dawała mu siłę, mógłby wygrać wszystkie bitwy, jakie los postawiłby na ich drodze, tylko po to, żeby mogliby na zawsze być razem. Cała wieczność u boku Caroline, czego mógł więcej oczekiwać. Kochał kobietę swojego życia, miał Hope i rodzinę, która była dla niego ważna. W końcu znalazł ukojenie, nigdy nie czuł się tak szczęśliwie, niż w dwudziestym pierwszym wieku. Żył przez tysiąc lat, zabijał dla przyjemności, żywił się na ludziach, rozpętywał różne chaosy, ale od kiedy miał córkę, musiał się zmienić. To ona powodowała, że chciał być jeszcze lepszy. Może Caroline wywoływała u niego człowieczeństwo, ale gdy się pojawiła Hope, to tylko spowodowało, że chciał być jeszcze lepszy. Uwierzył, że może być dobry. Nie chciał, żeby Hope widziała w nim potwora, a co gorsze, żeby była taka jak on. Bał się, że źle ją wychowa. Przysiągł, że będzie wspaniałym ojcem i będzie o nią dbać oraz chronić. Potajemnie też wierzył, że może jeśli stanie się taki, to jego ukochana w końcu go pokocha i będzie z nim chciała być. Właśnie to się spełniło, gdy tak spoglądał na śpiącą Caroline, głaszcząc ją po jasnych miękkich włosach. Leżała z zamkniętymi oczami, otulona przez mężczyznę, którego kochała. Jak na ich życie, ten poranek wydawał się spokojny, jakby nigdy nie musieli zmagać się ze światem nadprzyrodzonym. Mogli odetchnąć, ciesząc się, że mogą być przy sobie.
Szaro niebieskie oczy zaczęły się otwierać, odnajdując jego wzrok ze swoim. Leniwie się uśmiechnęła, po czym złączyła usta z jego na sekundę.
— Dzień dobry — przywitała się, z powrotem zatapiając się w klatce piersiowej mieszańca. Czuła się w tym miejscu dobrze i ani jej się śniło, żeby wydostać się z tych ramion, ale wiedziała, że wiecznie nie będą mogli przebywać w łóżku, ale kilka minut nie zaszkodzi.
Klaus zachichotał, ale objął blondynkę, gdy próbowała znowu wrócić do snu, mimo że wiedziała, że już nie uśnie.
— Witaj, kochanie. Jak ci się spało w moim łóżku? — spytał, specjalnie podkreślając dwa ostatnie wyrazy. — Albo jak ci się spało na mnie?
Caroline zaczerwieniła się, ale uderzyła go w klatkę piersiową. Żałowała, że nie poczuł bólu, mimo że była wampirem, to Klaus był silniejszy. Nawet, gdyby byli ludźmi, to nie zmieniłoby nic.
— Za tym na pewno nie tęskniłam — odparła do siebie, a potem zdała sobie sprawę, że powiedziała to na głos.
— Tęskniłaś za mną, kochanie? — zapytał, drażniąc się z Forbes. Przewrócił ją na plecy, że teraz leżała pod nim. Wpatrywał się w jej oczy z radością. Caroline nie mogła się powstrzymać, ale zaczęła się uśmiechać, mimo że powinna być poważna. — Powiedz to, powiedz, że tęskniłaś.
— Nie, wcale nie tęskniłam za tobą — wymówiła, ale uległa, gdy tylko ujrzała jego oczy. — Może było trochę nudno w Mystic Falls bez ciebie, ale tylko trochę.
— Tylko trochę — powtórzył dziecinnie, powodując, że wampirzyca zaczęła śmiać. Nigdy nie przypuszczała, że poranki z Klausem mogą być takie przyjemne. Cmoknął jej usta, gdy na jego twarzy pojawiło się rozdrażnienie. Caroline zmarszczyła brwi, ale po chwili wiedziała nagłą zmianę humoru u Niklausa, gdy usłyszała hałas z dołu. Nawet nie potrzebowała być wampirem, żeby to usłyszeć. — Zaraz wracam, kochanie — powiedział, gdy wyszedł z łóżka i zaczął się ubierać, a następnie zniknął za drzwiami.
Caroline westchnęła, ale postanowiła też wstać, żeby się upewnić, że żaden pierwotny nie skończy z sztyletem w sercu. Na jej twarzy pojawił się grymas, gdy odkryła, że jej bluzka jest cała w skrawkach. Pokręciła głową na wczorajsze zachowanie Klausa, który tak się spieszył do łóżka, że postanowił rozerwać jej ubranie, ale inne jej odzież była cała na szczęście blondynki. Włożyła bieliznę i dżinsy, ale musiała pożyć ubranie od mieszańca. Wczorajszego dnia byli za bardzo zajęci, żeby odebrać samochód Caroline, w którym była jej walizka, z pod baru, gdzie znalazła Niklausa i poznała Camille. Kiedy zrozumiała, że chce być z pierwotnym, to od razu przyjechała do Nowego Orleanu, ale nie wiedziała, gdzie mieszkają pierwotni, więc wstąpiła do baru i na jej szczęście znalazła go od razu. 
Podeszła do jego szafy i wyciągnęła koszulę, która była trochę za duża. Przyłożyła sobie materiał do nosa, wdychając jego zapach, ale wkrótce już miała ją na sobie. Podwinęła rękawy, które były za duże. Już mogła wyobrazić spojrzenia innych, gdy tylko ją zobaczą w ubraniu Klausa, ale zaniepokoiło ją krzyki coraz to głośniejsze krzyki, więc miała gdzieś, co o niej pomyślą.
Zeszła na dół, aż dotarła do kuchni, którą ujrzała rozwaloną. Wszędzie panował bałagan, mąka leżała na podłodze, blacie, we włosach pierwotnej, po prostu w każdym miejscu. Na ścianach i suficie ujrzała surowe ciasto, aż Caroline się skrzywiła. Nienawidziła bałaganu, była taka, że w jej otoczeniu musiał panować porządek. Wszystko musiała być zorganizowane, każdy przedmiot leżeć na swoim miejscu, a kuchnia aż płakała, żeby ktoś ją posprzątał.
— Czy tutaj przeszło tornado? — spytała Caroline, gdy Rebeka i Klausa się kłócili. Oboje nie zauważyli młodej wampirzycy, byli za bardzo zajęci swoją kłótnią, niż ze sobą rozmawiać. Kol siedział przy stole, rozbawiony wybuchem Klausa. Bawiło go, że tak szybko potrafił się zdenerwować. Najmłodszy brat Mikaelson mrugnął do Caroline, gdy jej słowa do niego dotarły, ale nic nie powiedział. Najwyraźniej oprócz ich czwórki, nikogo nie było w domu, gdy nikt nie przybył do pomieszczenia, gdzie byli. Nie znała rodzeństwa Mikaelson, ale wiedziała, że Elijah chciałby ich uspokoić. — Zamknąć się! — wydarła się, mając ich dość. Pierwszy dzień w tym domu, a oni już ją denerwują. Oboje spojrzeli na Caroline. Klaus uśmiechnął się swoim uśmiechem, gdy tylko ujrzał w co była ubrana. Rozbawienie można było ujrzeć w jego oczach, ale podobało mu się to, co widział. Rebeka się oburzyła, ale niczego nie powiedziała. — Co się tutaj stało? To miejsce wygląda jakby przeszło tornado.
— Gorzej, Rebeka próbowała piecz ciasteczka. — Kol wstał ze swojego miejsca i podszedł do swojej siostry i położył rękę na jej ramieniu. — Najpierw włożyła ciasto do zmywarki, myśląc, że to piekarnik, potem ciasteczka spaliła i tak kilka razy, a jak jej się udały, to były niejadalne.
— Masz tysiąc lat, a nie umiesz zrobić ciasteczek? — spytała Caroline, a jej kąciki ust się uniosły do góry, widząc zażenowanie Rebeki. — To nie jest takie trudne. W Mystic Falls robiłam najlepsze ciasteczka, nawet Stefan się skusił, on to zjadł całą blachę, zanim zdążyłam je polukrować, a potem zwalił winę na Damona, który w tym czasie był z Eleną. Za każdym razem, gdy piekę, to Stefan wszystko wyjada. — Skrzyżowała ramiona, z oburzeniem wspominając Stefana. Za każdym razem, gdy piekła, to nie mogło zabraknąć młodszego Salvatore, żeby wyjadł prowiant. — Mogę upiec, jeśli chcesz, a nawet cię nauczyć. Tym razem nie ma Stefana w pobliżu, to nic nie zje, a tak właściwie, to na co są ciasteczka, bo chyba Rebeka tego nie robiło bez powodu?
— Hope ma urodziny, a Hayley zabroniła urządzać balu z tego powodu. Powiedziała ze małe przyjęcie urodzinowe wystarczy — wyjaśnił Kol.
— Hope ma urodziny? — spytała, a następnie zaczęła się uśmiechać. — Mogę pomóc z przygotowaniami? Jestem dobra w tym, organizowałam wiele przyjęć w Mystic Falls. Wszyscy zawsze byli zadowoleni z mojej roboty. Nawet dostałam nagrodę za najlepszą organizatorkę w uroczystościach w Mystic Falls. Mogę pomóc?
— Jeśli się zamkniesz, to możesz upiecz ciasteczka — wypowiedziała Rebeka, mając dość gadania ukochanej Klausa, który w tej chwili się śmiał po cichu, rozbawiony entuzjazmem Caroline. — Możesz też mnie nauczyć — dodała ciszej. Była niezadowolona, że potrzebowała pomocy od młodszej wampirzycy. Wszystko umiała zrobić, ale pieczenie było katastrofą.
— W porządku, ale najpierw trzeba sprzątnąć ten bałagan.
Klaus i Kol zaczęli wychodzić, na co Caroline uniosła brwi.
— A wy gdzie? — zapytała wampirzyca.
— Wychodzimy, to praca dla kobiet — odparł Kol. Pierwotni zatrzymali się i spojrzeli na blondynkę.
— Może w waszych czasach było inaczej, ale teraz mamy dwudziesty pierwszy wiek, gdzie teraz panuje uprawnienie dla kobiet. Kobiety nie muszą być w kuchni, ciężko pracując, żeby zadowolić płeć męską. Mężczyźni też mogą sięgnąć za miotłę i sprzątnąć, więc ruszać swoje prastare tyłki i posprzątać ten bałagan.
— Caroline, kochanie. — Klaus się uśmiechnął flirtującym uśmiechem, spoglądając na Forbes. — Nie sądzę, że to jest konieczne.
— Tym razem się z nią zgodzę, bo tego bałaganu sama nie będę sprzątać — powiedziała Rebeka, spoglądając na swoich braci.
— Ale to ty go zrobiłaś. — Upierał się Kol, niezadowolony z sytuacji.
— Skoro nie chcecie, to nie. Tyler ani Stefan nie kłóciliby się ze mną o to — wymamrotała Caroline, powodując, że Klaus zmarszczył brwi, gdy blondynka wspomniała o byłym chłopaku. Westchnął, ale się poddał.
— Pójdę po miotłę — powiedział Niklaus, gdy uległ blondynce. Miała za dużą władzę, a mieszaniec nie potrafił odmówić. Caroline uśmiechnęła się i złączyła swoje usta z jego na sekundę. Klausowi się spodobała nagroda, więc teraz był bardziej zadowolony.
— Słyszałem, że Marcel potrzebuje pomocy, więc ja tak szybko wyjdę z domu — wypowiedział Kol, powoli się cofając, żeby tylko uciec z posiadłości.
— Jeśli przekroczysz przez drzwi, to będziesz mógł się potem przywitać ze sztyletem w sercu — zagroził Klaus, patrząc na brata groźnie. Kol jęknął niezadowolony z sytuacji, już miał dość, że Forbes musi zacząć panować w tym domu, a jest tylko jeden dzień. Nie wiedział, od kiedy jego brat stał się pantoflarzem, a Klaus się teraz odbijał na swoim bracie, żeby nie musieć sam być w tym, na co się zgodził.
— Nienawidzę cię — wymamrotał, ale sięgnął po miotłę.
Rebeka się uśmiechnęła, gdy tylko panowie zaczęli sprzątać. Gdyby była tutaj sama, to nigdy nie przekonałaby swoich braci do tego, a Caroline miała owiniętego Klausa wokół palca. Może nie była taka zła, jak Rebeka myślała.
Praca przebiegła znacznie szybciej, niż by wszyscy pomyśleli. Uradowali się, gdy tylko w kuchni zapanował porządek, a szczególnie Niklaus i Kol, którzy usiedli w salonie, wzdychając, jakby byli wielce zmęczeni. Klaus nalał sobie na szklanki whisky, które po chwili zaczął pić.
Caroline usiadła na jego kolanach, chowając twarz w jego szyi. Oboje poczuli się dobrze. Mieszaniec objął ją ramieniem, gdy w pomieszczeniu panowała cisza, ale Kola to denerwowała, więc włączył radio, gdzie zaczęła lecieć współczesna muzyka. Pierwotny lubił dzisiejsze wykonania, nie to, co Klaus, który wolał jazz.
— Wyłącz to — polecił Mikaelson.
— Nie, niech to zostawi. Uwielbiam Eda Sheerana — odparła Caroline, gdy po pomieszczeniu można było usłyszeć Thinking Out Loud. Minęło kilka minut, zanim blondynka się odezwała ponownie. — Pójdę zobaczyć, czy są wszystkie składniki, a ty możesz dostarczyć mój samochód. Przez ciebie został pod barem.
— Oczywiście, kochanie — odparł Niklaus wesoło, 
Wstała i wróciła do kuchni, a z nią Rebeka. Caroline się uśmiechnęła, gdy zauważyła, że pierwotna poszła za nią.
— To mam cię nauczyć tego przepisu? Nie jest trudny — oznajmiła blondynka. Mikaelson zmarszczyła brwi, zastanawiając się, co powinna odpowiedzieć. Chciała rzucić ją kąśliwą uwagę, ale nic nie mogła wymyślić. — Rebeka?
— Co? Jeśli musisz, to mnie naucz — rzekła Beka, zakładając ręce razem. Spojrzała twardo na dziewczynę. Naprawdę nie rozumiała co jej brat w niej widział, ale doceniała to, że Caroline potrafiła go tak bardzo uszczęśliwić. Niklaus jeszcze nigdy nie był, aż tak bardzo szczęśliwy od kiedy w Nowym Orleanie pojawiła się Caroline, nawet Camille nie działa na niego, jak młoda wampirzyca.
— W porządku, ale najpierw sprawdzę, czy macie wszystkie produkty, które będą nam potrzebne. — Jasnowłosa zaczęła przeglądać szafki z instrukcjami od Rebeki, gdzie może znaleźć składki. — Trzeba będzie kupić mąkę, mleko i kakao do pieczenia — wyjaśniła.
— Zadzwonię do Hayley, żeby kupiła, jak będzie wracała do domu. Czy coś jeszcze jest potrzebne? — zapytała, spoglądając na wybrankę Klausa, trzymając swój telefon w dłoni. Caroline przez chwilę pomyślała i doszła do wniosku, że lepiej składniki trochę podwoić lub potroić, tak na wszelki wypadek, tak zawsze robiła, gdy była w Mystic Falls, a to wszystko przez Stefana. Rebeka wykręciła numer do matki Hope, która odebrała po kilku sekundach. Przez ostatnie dni Hayley i Elijah musieli pozałatwiać sprawy poza miastem i wzięli ze sobą Hope. — Hej Hayley. Sytuacja jest bardzo poważna. Musisz być w domu, jak najszybciej.
— Beka? Co się dzieje? Czy coś się stało? — zapytała zmartwiona Hayley. — Dom się pali? Huragan przeszedł? Wilki, czarownice, czy inne dziwadła zaatakowali?
— Oprócz zrujnowanej kuchni, to nic się nie stało — odparła Caroline pod nosem.
— Caroline? Co tam robi Caroline? — spytała wilczyca.
— To historia na kiedy indziej, ale sprawa jest bardzo poważna. Musisz wracać, jak najszybciej, bo inaczej będzie źle. — Rebeka zaczęła chodzić po kuchni, myśląc o urodzinach Hope, która kończyła trzy lata. — Jak wiesz, Hope kończy trzy lata, a ty zabroniłaś urządzać balu na tą okazję, powiedziałaś, że chcesz małe przyjęcie w gronie najbliższych, więc pomyślałam o tym i uznałam, że powinnam upiecz ciasteczka...
— Tylko nie mów, że kuchnię spaliłaś? — zadała pytanie przerażona matka, gdy usłyszała, co Rebeka próbowała zrobić. Rebeka przewróciła oczami, na fakt, że wilk w nią nie wierzył. 
— Dzięki, że we mnie wierzysz, ale przejdźmy do rzeczy. Nie potrafiłam zrobić ciasteczek, a Caroline zaproponowała, że pomoże, ale brakuje składników, więc jakbyś mogła, kup po drodze. — Rebeka wszystko wyjaśniła Hayley, a gdy się rozłączyła, zobaczyła, że Caroline nie ma w kuchni. Wzruszyła ramionami i skierowała się do salonu, gdzie nikogo nie było. Westchnęła, ale postanowiła skierować się na górę po długich przemyśleniach. Zapukała do drzwi Klausa, a następnie weszła do jego sypialni, gdzie zastała Caroline, czytającą książkę.
Blondynka podniosła wzrok, odkrywając obecność pierwotnej.
— Tak? — zapytała, trochę zaskoczona, że Rebeka przyszła do niej.
— Zamierzasz zostać w Nowym Orleanie, przy Klausie? — spytała, a młodsza wampirzyca kiwnęła tylko głową. — Dobrze. W takim razie, skoro będą musiała cię znosić w tym domu, to wypadałoby się trochę lepiej poznać... dla Nika. Więc pomyślałam, że moglibyśmy gdzieś wyjść, na zakupy może?
— Uwielbiam zakupy, a właściwie to kocham — oznajmiła z uśmiechem Caroline, a Mikaelson była trochę zadowolona z tej odpowiedzi. Może w końcu znajdzie kogoś, kto kochał tak samo jej pasję do zakupów, jak ona. Hayley nawet nie nie chciała nic słyszeć o tym, a Camille była za bardzo zajęta studiami i pracą. — Możemy iść, byłoby miło.
— Świetnie. — Rebeka miała już wychodzić, ale się zatrzymała na chwilę. — Nik jest z tobą szczęśliwy. Skoro on jest szczęśliwy, to będę musiała cię zaakceptować i szanować. Uszczęśliwiasz go, co jest rzadkie, więc dziękuję. Jeśli złamiesz mu serce, zabiję cię.
— Nie zranię go, obiecuję.
— Kochasz go?
Caroline wstała ze swojego miejsca i podeszła do siostry Klausa. Stanęła przed nią i spojrzała jej uważnie w oczy.
— Tak, dlatego przyjechałam do Nowego Orleanu. Możesz być pewna, że moje uczucia są prawdziwe. Nigdy nie zamierzam go skrzywdzić. Kocham go, naprawdę to robię. 
— Wierzę, że to robisz. Potrafię wyczuć, kiedy ktoś kłamie.
— Jeśli chcesz, to możesz mnie zahipnotyzować. O wszystko się zapytać, a wtedy będziesz wiedzieć, że nie kłamię — zasugerowała Caroline, mimo że była przerażona samą perswazją. Gdy była człowiekiem, to Damon ją wykorzystywał. Nienawidziła tego czasu, kiedy była taka słaba. Nie mogła go powstrzymać. Karmił się nią bez jej pozwolenia. Wciąż nie potrafiła mu tego wybaczyć, ale starała się to zrobić dla Eleny. — W Mystic Falls odtrącałam go, nie mogłam być z nim, wiedząc, że zrobił krzywdę moim przyjaciołom. Sądziłam, że powinnam go nienawidzić, tak samo jak moi przyjaciele. Elena była moją przyjaciółką od dzieciństwa, przyjaźniłyśmy się, a kiedy Klaus chciał ją zabić, to stanęłam po jej stronie. 
— Znam tą historię. Chciałaś zabić mnie i moje rodzeństwo razem z przyjaciółmi, ale rozumiem powód. Też chyba tak postąpiłabym, gdybym musiała.
— Tak, więc powinnam nienawidzić go, kogoś, kto chciał zabić mi przyjaciela, ale zaczęłam dostrzegać w nim dobro. Był dobry, kiedy przebywał ze mną. Nauczyłam się, że każdy popełnia swoje błędy w swoim wampirzym życiem. Damon nie był dobry, manipulował mną, gdy byłam człowiekiem, był zły, bardzo zły, zabijał dla rozrywki, a Elena i tak się w nim zakochała. Stefan też miał swoje za uszami, a jednak wszyscy go kochali.
— I co w związku z tym? — zapytała Rebeka.
— Każdy może się zmienić, być dobry na swój sposób. Nawet Klaus, skoro jest zdolny do miłości, to może zostać zbawiony. Kocha swoją rodzinę, kocha Hope, kocha mnie, walczy o to, co dla niego ważne, mimo wszystko, więc czemu mam go nienawidzić, jeśli tak bardzo się stara, żeby zapewnić swojej rodzinie bezpieczeństwo? Żył w strachu przed Mikaelem, bał się, że rodzina może się od niego oddalić, bo zrobił parę błędów. Bał się stracić kogoś ze swojej rodziny, dlatego wszystkich sztyletował. Woził wszystkich w trumnach, bo chciał zapewnić bezpieczeństwo swojemu rodzeństwu. Finn nienawidził, tego kim się stał, a Klaus bał się, że może stracić brata. Dlatego przez większość jego życia, był w trumnie. Klaus kiepsko pokazywał miłość, ale to robił.
— Jak tak teraz mówisz, to masz rację. Klaus czasem jest trudny do zrozumienia, ale ty go znasz. Dostrzegasz to, czego jego rodzeństwo nie potrafiło. Teraz chyba rozumiem, dlaczego się w tobie zakochał. Nie mogłam tego pojąć, ale jest w tobie coś niezwykłego. Potrafisz go zrozumieć. — Sama Rebeka była zaskoczona, że wypowiedziała te słowa i to przed Caroline. — Chyba jesteś w tym lepsza, niż Camille. Ona studiuje psychologię, a nawet ona nie rozumie, tak jak ty to robisz.  Nie myślałaś o psychologii?
— Nie, najwyraźniej za dużo czasu spędzałam ze Stefanem. — Zaśmiała się Caroline, a pierwotna się uśmiechnęła delikatnie. — Widzisz? Rozmawiamy normalnie. Chyba możemy się zaprzyjaźnić jeszcze.
— Możesz sobie pomarzyć — odparła siostra Mikaelson, ale jej kąciki ust uniosły się do góry.
— W porządku, ale nie musisz się martwić o Klausa. Teraz rozumiem swoje uczucia i zamierzam z nim być, mimo że moi przyjaciele tego nie popierali. Pierdolić. Przyjechałam tutaj, żeby być z Klausem, moi przyjaciele nie byli z tego zadowoleni, ale zaczęłam słuchać swojego serca. Dlaczego mam patrzeć się na innych, oni nie wiedzą, powinni spierać mnie, ale Elena i Bonnie były oburzone, że się zakochałam. Elena związała się z Damonem, nienawidziłam go, a i tak z nim było, ale mimo wszystko, wspierałam ją, a kiedy ja znalazłam się w podobnej sytuacji, znienawidziła mnie. Przyjaciółka mnie odrzuciła. Nienawidzi go, bo chciał ją zabić. Co z tego? Damon też chciał mnie zabić, ale Elena nawet nie zawahała się, żeby z nim być — wymamrotała Caroline, ocierając łzy, kiedy się smutna śmiała. — Nawet nie wiem, dlaczego ja ci to mówię. Chyba potrzebowałam to komuś powiedzieć. Przepraszam, że to wpadło na ciebie. Możesz mnie wyśmiać, że tak bardzo myślałam, że Elena może być wspaniałą przyjaciółką.
 — Od zawsze wiedziałam, że jest suką. Nie wiem, co się robi w takich sytuacjach, nigdy nie miałam przyjaciół. Mogę poklepać cię po ramieniu, jakbyśmy byli przyjaciółmi. — Caroline się uśmiechnęła, gdy pierwotna zrobiła swój wspomniany gest. — Naprawdę uważam, że Elena jest suką. Nawet ja nie jestem taka, a jestem największą suką. Sądzę, że Elena nie zasłużyła na twoją przyjaźń, mimo że to ty.
— Dzięki.
— Zastanawiałam się, czy wiesz, gdzie są Kol i Nik? — zapytała pierwotna, zatrzymując się w drzwiach, gdy miała wychodzić.
— Klaus mówił, że musi się spotkać z jakimś Marcelem, a Kol uciekł zaraz, gdy poszłyśmy do kuchni. Bał się, że zostanie zmuszony do czegoś, czego nie chce.
— To typowe dla Kola — stwierdziła Rebeka, a następnie opuściła pokój Klausa.
Caroline mogła zostać sama, więc położyła się na łóżku, gdzie spała poprzedniej nocy. Wczoraj postanowiła zaryzykować i przyjechać do Nowego Orleanu, na pewno było warto. Czuła się szczęśliwie przy Klausie. Niczego nie żałowała, a cieszyła się, że kocha pierwotnego. Wreszcie znalazła swoje miejsce, gdzie może odetchnąć. Wszystko się wydawało łatwiejsze, gdy miała przy sobie Niklausa. Była piękna i młoda, miała całą wieczność przed sobą, czego mogła chcieć więcej, niż miłości? Wiedziała, że mieszaniec ją kocha, nie ukrywał tego, był gotowy, żeby na nią czekać, mógł dać jej czas, a teraz ona wiedziała, czego chce od życia.
— Zawsze sądziłem, że nie może być nic piękniejszego, niż twój widok w moim łóżku. — Usłyszała jego głos, więc zaskoczona podniosła się i okryła, że Klaus stał w drzwiach z jej walizką, którą miała w samochodzie, zaparkowanym przed barem, gdzie znalazła Niklausa. — Lubię ten widok, ty, moje łóżko i moje ubranie — odparł pierwotny, podchodząc do blondynki. Złapał ją za talię, a następnie wyszeptał do jej ucha. Poczuła, że drży. — Przy tobie tracę kontrolę. Nie mogę trzymać swoich rąk z daleka, gdy jesteś ubrana w moją koszulę, kochanie.
— Dlaczego się powstrzymujesz? — wyszeptała, gdy całował jej szyję.
— Chciałbym i to bardzo, ale moja siostra wpadnie w szał, jeśli nie zejdziesz na dół. Nie chcemy, żeby kuchnia była remontowana, gdy pozwolisz, żeby Rebeka sama w niej była. Nie ufam jej za bardzo po dzisiejszym.
— Powiedz jej, że za chwilę tam będę — oznajmiła Caroline, a następnie pocałowała go w usta, co było za mało dla dwóch kochanków, ale musieli się powstrzymać.
— Cieszę się, że tutaj jesteś — rzekł — w Nowym Orleanie — dopowiedział — ze mną — powiedział, patrząc na nią z uwielbieniem, a potem wyszedł z pokoju.
— Ja też — powiedziała, kiedy była sama w jego sypialni, która chyba od teraz również należała do niej. Klaus się uśmiechnął, gdy tylko usłyszał swoim wampirzym uchem. Jego życie nie mogło być lepsze, niż w tej chwili. Miał wspaniałą córkę, rodzinę, a do tego swoją królową.
Caroline przyszykowała swoje ubrania, a następnie poszła do łazienki, gdzie się umyła, a po chwili włożyła na siebie białą bieliznę, niebieską sukienkę w kwiatki i balerinki. Wyszła z pokoju, żeby się udać do kuchni, gdzie zastała Rebekę, która rozkładała składniki, o które Caroline prosiła.
— Wreszcie jesteś. Ileż można na ciebie czekać? — zapytała blondynka, odwracając się do panny Forbes.
— Chcesz, żebym cię nauczyła robić ciasteczka? To naucz się być trochę milsza — odparła Caroline. Była zadowolona z braku odpowiedzi od pierwotnej. — Dobrze, to możemy zacząć.
— Czy tutaj są lekcje gotowania? — spytała Hayley, wchodząc do kuchni. Uśmiechnęła się do dwóch dziewczyn. — Mogę się dołączyć?
— Pewnie, im nas więcej, tym lepiej — oznajmiła młoda wampirzyca i klasnęła ręce entuzjastycznie. Do pomieszczenia weszła Camille i pewna krótkowłosa dziewczyna, której Caroline nie znała. — Wy też chcecie się nauczyć robić ciasteczka? — spytała, a one wzruszyła ramiona i przyłączyły się do zabawy. — My się jeszcze nie znamy. Jestem Caroline Forbes.
— Freya Mikaelson — przedstawiła się i poddała rękę zaskoczonej wampirzycy. Spojrzała pytająco na Rebekę i Hayley.
— Mikaelson? Nie wiedziałam, że Klaus ma kolejną siostrę — odparła. — Myślałam, że znałam wszystkich Mikaelsonów.
— To długa historia — odpowiedziała siostra Klausa.
— Freya jest naszą zaginioną siostrą — powiedziała Rebeka.
Do kuchni wszedł Klaus razem z Elijah'ą i Kolem.
— Widzę, że już poznałaś moją od niedawno odnalezioną siostrę, Freyę — rzekł Niklaus, mówiąc do Caroline. — Chciałbym wam powiedzieć, że Caroline będzie teraz częścią naszej rodziny. — Zwrócił się do rodzeństwa. Objął swoją ukochaną, dumnie przedstawiając ją rodzinie. — Chciałbym, żebyście traktowali ją z szacunkiem. 
— Witamy w rodzinie, panno Forbes — oznajmił Elijah, kiedy się przywitał.
Młoda wampirzyca uśmiechnęła się jedynie, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Hayley postanowiła się wtrącić, gdy w kuchni zaczęło się robić tłoczno.
— Wszyscy wychodzą, kto nie chce robić ciasteczek — zawołała, a Elijah i Kol od razu wyszli z pomieszczenia. Wilczyca uniosła brew, patrząc na Klausa, który się nie ruszył. — Chcesz nauczyć się robić ciasteczka? Klaus Mikaelson w kuchennym fartuchu? — spytała kpiąco, a mieszaniec przewrócił oczami.
— Mogę robić, co chcę, a teraz chcę, pobyć trochę z Caroline, nawet jeśli muszę robić ciastka. — Niklaus stanął za blondynką i objął ją w talii, kładąc głowę na jej ramieniu. — W końcu długo mi kazała na siebie czekać.
— Jeśli masz zamiar przeszkadzać, możesz od razu wyjść. — Głos Miss Mystic Falls zabrzmiał surowo, gdy zwróciła się do hybrydy. Wyplątała się z jego ramion i stanęła obok Camille. — Możesz zostać, jeśli masz zamiar robić ciasteczka, a jak nie, to wyjdź.
— Dobrze, będę się trzymać z daleka od ciebie, mimo że to trudne, ale nie mogę obiecać, że będę trzymał swoje ręce przy sobie cały czas. Powinnaś już wiedzieć, że przy tobie tracę kontrolę, kochanie.
— Klaus! — krzyknęła zawstydzona Caroline. — Dość! Wszyscy chyba zrozumieli, co miałeś na myśli.
— Raz chciałabym, nie wiedzieć, co miał na myśli — wymamrotała Rebeka, kręcąc głową.
Caroline założyła ręce na biodrach i spojrzała na Niklausa, próbując być stanowcza. Zrobił minę szczeniaczka, a wampirzyca nie mogła się nie uśmiechnąć. Tyle czasu próbowała udawać, że mieszaniec jej nie obchodzi, a kiedy go ma, to nie potrafi się powstrzymać. Przy nim mięknie.
— Klaus, zastąp Elijah'ę i zajmij się Hope. Kuchnia jest przeznaczona dla dziewczyn — powiedziała Hayley, mając dość pierwotnego. Spodziewała się, że będzie tylko przeszkadzał, więc wolała go wyrzucić, żeby nie robił zamieszania. Niklaus próbował protestować, ale przegrał. Spojrzał na Caroline, która tylko wzruszyła niewinnie rękami. — Odzyskać Caroline, gdy tylko będzie wolna.
Wyszedł z kuchni, mamrocząc coś o tym, jak tego nie znosi.
— Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby Klaus się tak zachowywał — wyznała Cami, wciąż zaskoczona, jak jej przyjaciel reagował na blondynkę. — Masz nad nim władzę.
— Jak ja się cieszę, że nie ma tutaj Damona, który pewnie nie dałby mi po tym spokoju przez tydzień — wymruczała pod nosem Forbes. — Potrafi człowieka zirytować.
— Ktoś o mnie wspominał, Blondi? — Usłyszała, a ona zamknęła oczy, wzdychając głośno. — Już jeden dzień w Nowym Orleanie, a Klaus owinięty wokół palca. Dobrze, kiedyś to może być przydatne. — Damon uśmiechnął się swoim głupim uśmieszkiem, a potem zwrócił się do Rebeki. — Barbie Klaus, powiedziałbym, że miło cię widzieć, ale wciąż tak nie bardzo. — Pierwotna tylko prychnęła. — Także miło widzieć znajomą Tylera. Hayley, nie widzieliśmy się od czasu, gdy sprowokowałaś Klausa do zabicia dwanaście hybryd, co utworzyło trójkąt, który potrzebował Silas, ale jakoś go pokonaliśmy. Nie musisz się martwić, uciekłaś do Nowego Orleanu. — Damon wzruszył ramiona, kiedy Hayley przewróciła oczami. — My się chyba nie znamy, drogie panie. Jestem Damon Salvatore, pewnie już poznałyście moją uroczą znajomą, Caroline, wampirzycę, która owinęła Klausa wokół palca. Ma słabość do Brytyjczyków. — Brunet zwrócił się do Camille i Freyi.
— Freya Mikaelson, starsza siostra Klausa. — Damon uniósł zdumiony jedną brew do góry.
— Nie przypominasz jednej z nich, ale to może tylko pozory. Barbie Klaus też nie przypomina psychopaty, a doświadczyłem jej tortur osobiście.
— Camille O'Connell, ale proszę, mów mi Cami. Jesteś przyjacielem Klausa?
— Można tak powiedzieć. Przyjaciele, którzy kilka razy próbowali zabić go i jego rodzinę, i odwrotnie. Nie mamy najlepszej historii, ale Blondi postanowiła ją poszerzyć — rzekł Damon, wskazując na Caroline, która ironicznie się uśmiechnęła.
— Daruj sobie — oznajmiła Forbes. — Co tutaj robisz?
— Jak to co? Klaus nas zaprosił wczoraj wieczorem. Już knuje za twoimi plecami? — zapytał Salvatore, przykładając rękę do serca, że niby go to boli.
— Jak to nas?
— No ja, Bonnie, Elena, Jeremy, Matt i Stefan, ale Enzo też się dołączył do zabawy. Jak na razie zwiedza barek, też będę musiał zaraz dołączyć do zabawy. Nie zostawię go samego, gdy Mikaelsonowie mają pewnie pełny barek.
— Jest tutaj Elena? — spytała Caroline z nadzieją. Jak wyjeżdżała z Mystic Falls, to nie za dobrze poszło z Eleną. Nie popierała wyboru przyjaciółki i dlatego dziewczyny się pokłóciły.
— Tak, później przyjadą. Stefan za wolno prowadzi.
— Pomyślałeś, że nie wszyscy są wampirami, tak jak ty? Gdyby Stefan jechał, tak jak ty, pozabijałby ich wszystkich na miejscu. — Młoda wampirzyca uniosła do góry jedną brew. — Jesteś niebezpieczny na drodze dla innych.
— Powiedziała ta, która związała się z najgorszym psychopatą. — Uśmiechnął się Salvatore do Caroline, a następnie dodał. — Dołączę do Enzo. Żegnam panie. — I wyszedł.
— Jest interesujący — powiedziała Cami po kilku sekundach.
— I wciąż ma niezły tyłek — stwierdziła Rebeka, na co reszta dziewczyn spojrzała na nią dziwnie. Caroline pokręciła głową, a następnie klasnęła w ręce, po czym oznajmiła, że czas się zabrać za naukę ciasteczek. Już i tak dużo czasu straciły. Na początku było ciężko, szczególnie z pierwotną, ale kuchnia nie wybuchła, więc nie było aż tak źle. Przynajmniej ciasteczka były gotowe, teraz tylko trzeba było czekać, aż ciasteczka się upieką.
Forbes postanowiła znaleźć teraz Klausa, więc wyszła z pomieszczenia i udała się na górę. Wsłuchała się i usłyszała jego głos. Uśmiechnęła się, gdy tylko dotarło do niej, co mówił i do kogo. Skierowała się za jego dźwiękiem.
— Jestem pewny, że ją pokochasz, Hope. Jest cudowną osobą, sama się o tym przekonasz. Wciąż nie mogę uwierzyć, że jest tutaj z nami. Caroline należy traktować jak królową, ja tak robię, a ty jesteś moją małą księżniczką. Czym sobie zasłużyłem, żeby mieć taką księżniczkę i królową w jednym miejscu? — zapytał, kiedy przesiadywał w pokoju córki. — Kocham cię, Hope. Dla ciebie zrobię wszystko, obiecuję, że zawsze będę cię bronić.
— Ja też będę to robić. Grzechem byłoby, żeby skrzywdzić takie niewinne dziecko — odparła Caroline, gdy tylko weszła do pokoju i przykucnęła przed Hope, która była na kolanach Klausa. Złapała za małą rączkę i uśmiechnęła się do trzylatka. — Hej, ty musisz być tą słynną Hope. Jestem Caroline, mam nadzieję, że moja obecność nie będzie ci przeszkadzać.
Hope pokręciła tylko główką, uśmiechając się do Caroline.
— Ona jest taka słodka — oznajmiła blondynka, patrząc na Klausa, który z dumą patrzył na miłości swojego życia. — Ma twoje oczy. — Zauważyła wampirzyca, gdy dostrzegła tą samą barwę u Hope i Klausa.
Po chwili usłyszeli jakiś hałas, który z dobiegał z salonu. Caroline westchnęła, zdając sobie sprawę, że to któryś z ich przyjaciół.
— Damon i Enzo — wymruczała, gdy stanęła prosto na nogach. Od razu udali się do dół, żeby sprawdzić co się wydarzyło. Lorenzo uśmiechnął się, gdy tylko ujrzał jasnowłosą, nie przejmował się, że pierwotna zaatakowała jego przyjaciela. Sądził, że Damon poradziłby sobie z Rebeką, zawsze wpadał w jakieś tarapaty.
— Cześć piękna — przywitał się z Caroline, co nie spodobało się Niklausowi, który trzymał w ramionach swoją córkę. — Nie musisz się niczym przejmować. Damon sobie poradzi, jak zawsze. Znasz go, zawsze w coś się w pakuje. — Machnął na Salvatore'a, którego przyduszała Rebeka, jednak Damonowi to nie przeszkadzało, żeby powiedzieć jakieś głupie komentarze.
— Siostro, zostaw naszego gościa — powiedział Klaus, a pierwotna blondynka niechętnie puściła Damona, który opadł na podłogę, łapiąc głęboki oddech.
— Dlaczego ich tutaj zaprosiłeś? — spytała. — Próbowali nas zabić kilkadziesiąt razy, a teraz ich zapraszasz, jakby byli częścią naszej rodziny. Tego nawet nie znasz. — Wskazała na Lorenzo, który udał załamanie, gdy tylko go wytknęła.
— Możemy szybko się poznać. Jestem Lorenzo, ale mów mi Enzo. Damona poznałem w ośrodku Augustine, kiedy oboje byliśmy więzienie przez szalonego profesorka. Stał się moim przyjacielem, nie najlepszym, bo przyjaciół się nie zostawia uwięzionego w ośrodku Augustine, gdy wokół rozprzestrzenia się ogień.
— Będziesz mi to ciągle wypominał? — odparł Damon, który wcale nie przejmował się słowami Enzo. Nalał burbona do dwóch szklanek, po czym podał jedną przyjacielowi.
— Brzmi jak Damon — oznajmiła Rebeka.
— Na moje usprawiedliwienie dodam, że zabiłem wszystkich członków tego ośrodka. Co wieku zabijałem każdego członka z rodziny Whitmore, zostawiając jednego przy życiu.
— Możecie nie mówić o krwawych przygodach przy dziecku? — spytała Hayley, zabierając od Klausa córkę. — Jestem pewna, że Klaus ma sporo do powiedzenia na ten temat, ale nie chcę, żeby moje dziecko tego słuchało. — Wyszła z pokoju razem z Hope.
Caroline usłyszała dźwięk, który oznaczał, że ciasteczka się upiekły. Udała się do kuchni, gdzie już zobaczyła Rebekę, która siedziała przy stole, pijąc krew. Dziewczyna wyciągnęła blachę, którą odstawiła, żeby wypieki mogły ostygnąć.
— Ciasteczka są już gotowe — odparła Caroline, uśmiechając się, a potem zmarszczyła brwi, gdy tylko usłyszała ten dobrze znany głos. Stefan właśnie dotarł do posiadłości, a teraz grzecznie się witał. — Teraz ciasteczka się zagrożone przez rozpruwacza.
— Nie, nie po to spędzałam z tobą czas, żeby ktoś zjadł, zanim padamy na przyjęciu Hope. Zahipnotyzuję Stefana, żeby ich nie ruszał — wypowiedziała Rebeka, a w tym czasie do kuchni wszedł Stefan. Pierwotna stanęła przed blondynem, który zmarszczył brwi. Spojrzała mu w oczy, zanim przemówiła. — Nie będziesz ruszać ciastek, zanim nikt ci nie pozwoli — wypowiedziała, używając perswazji.
— Nie będę ruszać ciastek, zanim nikt mi nie pozwoli — powtórzył, nie mając wpływu na to. Zamrugał oczami, gdy Mikaelson odeszła. — Czy to było konieczne?
— Tak, zawsze zjadasz moje ciasteczka — powiedziała Caroline. Stefan spojrzał na pełną blachę, patrząc się tęsknie na przysmaki, które lubił, ale przez perswazję nie mógł ich dotknąć. — Teraz będziesz musiał trochę poczekać. — Uśmiechnęła się, a potem zmarszczyła brwi. — Czy jest tutaj Elena?
— Tak, przyjechała razem ze mną, nie chciała jechać z Damonem i Enzo, bo wiesz, jak Damon jeździ — rzekł Stef.
— Tak, wiem.
Caroline zostawiła Stefana za sobą, a następnie skierowała się do salonu, gdzie ujrzała swoich przyjaciół. Od razu zaczęli się witać z blondynką, ostatnio podeszła Gilbert, która zapytała:
— Możemy porozmawiać?
— Pewnie.
Obie wyszły na zewnątrz, gdzie mogły w spokoju porozmawiać. Usiadły przy fontannie w ogrodzie.
— Przepraszam — powiedziała brunetka, patrząc smutno na Caroline. Czuła się winna, że zachowała się nie najlepiej dla przyjaciółki. — Przepraszam, że cię nie wspierałam. Powinnam to zrobić, mimo nawet, że wybrałaś Klausa. Postaram się to zaakceptować. W końcu ty byłaś przy mnie, gdy wybrałam Damona. Wybaczysz mi?
Forbes przytuliła przyjaciółkę, która z ulgą oddała uścisk.
— Wybaczam. Cieszę się, że między nami już wszystko okej.
Caroline i Elena rozmawiały w ogrodzie, kiedy Damon i Kol przebywali w kuchni, podkradając ciasteczka, które zrobiła ukochana Klausa.
— To jest dobre — odparł Kol, gdy sięgnął po kolejne ciastko.
— Wiem. Nigdy tego jej nie powiem, ale Caroline robi najlepsze ciasteczka. Tylko jej tego nie mów, bo popadnie w samouwielbienie. — Damon jadł wypieki, popijając burbonem. – O, Stefan, chcesz skosztować? Wiem, że lubisz — wymówił, gdy tylko ujrzał brata, wchodzącego do pomieszczenia, gdzie podjadali.
— Nie mogę — odpowiedział.
— Wiem, że chcesz. Śmiało, częstuj się. Caroline nie patrzy.
Stefan usiadł przy stole, gdzie siedzieli Kol i Damon.
— Damon, naprawdę nie mogę, gdybym nawet chciał, nie mogę tego zrobić – odpowiedział, a starszy Salvatore zmarszczył brwi. — Rebeka użyła na mnie perswazji. Mogę dopiero je wziąć, gdy mi pozwolą.
— Czy moja siostra powiedziała, kto dokładnie może ci pozwolić? — spytał pierwotny, a Stef pokręcił tylko głową, powodując, że Kol się uśmiechnął chytrze. — Stefanie Salvatore, zezwalam ci poczęstować się wypiekami Caroline — przemówił, a Stefan spojrzał na ciastka, a następnie sięgnął po nie niepewnie. Nic go nie powstrzymało, więc zaczął jeść.
— Caroline nas zabije — wymruczał Stefan, ale nie bardzo się tym przejmował. Po chwili usłyszeli krzyki Rebeki, która wszystkim rozkazywała, kiedy urządzała przyjęcie dla Hope. — Wolałbym zniknąć, gdy twoja siostra jest w takim stanie — przemówił Stefan, kiedy głośny głos blondynki się nie uciszył.
— Ciesz się, że z nią nie mieszkasz — wymówił Kol, kiedy nalał sobie alkohol do szklanki.
Elena i Caroline weszły do posiadłości i od razu udały się do salonu, gdzie ujrzały Hayley i Rebekę, którzy urządzali przyjęcie. Hayley była tutaj, żeby przypilnować pierwotną, żeby nie urządzała czegoś, co nie jest dla dziecka. Chciała zwykłe małe przyjęcie, a nie jakiś bal, który z pewnością nie należał do najtańszych.
— Może pomóc wam? — zapytała Caroline, a Elena kiwnęła głową, dołączając się do pytania.
Hayley podziękowała, ale nie wiedziała, że Forbes wpadnie w szał, żeby wszystko było idealnie. Ciągle kłóciła się z Rebeką, nie zgadzając się z jej propozycjami, a w tym samym czasie mężczyzną udało się wymknąć, zanim ktoś nakryłby ich na zjadaniu.
— To małe przyjęcie dla dziecka, nie jakaś potańcówka! — odparła młoda wampirzyca, gdy pierwotna chciała urządzić w stylu lat dwudziestych, ale w końcu udało im się urządzić dom skromnie, z czego wilczyca była zadowolona.
Następnie Caroline postanowiła wrócić do kuchni, gdzie odkryła, że nie ma już ciastek.
— Stefan Salvatore! — wykrzyknęła zła, wiedząc, że to jego sprawka, jak zawsze.
— O nie. — Usłyszała jego głos, więc próbował uciec od blondynki, która próbowała go zabić. Miał już się wymknąć, ale drogę przeszkodził mu Klaus. — Cholera.
— Gdzieś się wybierasz? — spytał Niklaus, chowając ręce za plecami. Uśmiechał się z rozbawieniem, gdy zauważył strach w oczach Salvatore'a, jednak on nie był przerażony Klausem, tylko jego miłością, którą nazywał swoją przyjaciółką.
— Nie, zamierzałem tylko wyjść na chwilę.
— Uciekasz przed Caroline?
— Nie, niby czemu miałbym? — zapytał podenerwowany. — Jakbyś mógł, nie mów Caroline, że mnie widziałeś. — Stefan spojrzał błagalnie na starego przyjaciela z lat dwudziestych. To były dobre czasy, o których zapomniał przez Niklausa.
— Widzę cię, Stefan — oznajmiła Caroline, która pojawiła się za jego plecami. Klaus się uśmiechnął do Caroline, która wzbudzała strach w Stefanie. Dobrze się bawił, gdy obserwował tą sytuację. — Mówiłam ci, żebyś nie ruszał ciasteczek! Do cholery, Rebeka użyła na tobie perswazji, żebyś ich nie jadł.
— Nie powiedziała, kto może mi pozwolić — odparł Stefan, odwracając się do blondynki. — To wina Damona i Kola. To oni mnie zmanipulowali.
— Masz szczęście, że jesteś moim przyjacielem, bo inaczej zabiłabym cię.
— Bo zjadłem ciasteczka? — spytał, przełykając ślinę.
— Zgadza się. — Uśmiechnęła się słodko. — Jednak kara cię nie ominie.
— Jaka kara?
— Pójdziesz ze mną na zakupy — stwierdziła blondynka. To była najgorsza kara dla Stefana, jaką kiedykolwiek dostał. 
— Dlaczego ja? A nie Damon lub Kol?
— Też pójdą, Rebeka to załatwiła — wyznała Caroline. — Teraz Stefan możesz odejść.
Stefan oddalił się od Caroline, najszybciej, jak tylko umiał.
— Nie wiedziałem, że jesteś aż taka zła — powiedział Klaus, podchodząc do niej. Caroline uśmiechnęła się, gdy tylko wsunął kosmyk jasnych włosów za jej ucho. — Podoba mi się to — wymruczał cicho, gdy jego usta dotknęły jej narządu słuchowego. Blondynka zadrżała z jego dotyku. Był za blisko, ale jej się to podobało. Nie bała się, co inni powiedzą, teraz ważne były jej uczucia. — Jesteś tutaj jeden dzień, a już ustawiasz innych po kątach. Powodujesz, że ten dom jest bardziej żywy.
— Może brakowało tutaj odpowiedniej ręki — szepnęła.
— Brakowało tutaj królowej, mojej królowej.
Gdy tylko te słowa wyszły z jego ust, od razu zatopiła się w jego wargach. Całowali się namiętnie, wreszcie mogąc spędzić ze sobą parę sekund razem. W końcu królowa była na swoim miejscu. To Niklausowi wystarczyło.

***
Witam! ♥
Mam nadzieję, że wam się podobał.
Zapraszam do komentowania. Miło jest czytać wasze komentarze.
Pozdrawiam

Komentarze